Piłkarza Witonianki tak cala sytuacja rozjuszyła, że dalejże na arbitra. Na szczęście koledzy z drużyny powstrzymali go. Wtedy piłkarz oddał opaskę kapitana i zszedł z boiska. Na krótko jednak, bo za chwilę znowu wbiegł na plac gry – próbował nawet uderzyć arbitra. Sędzia musiał uciekać. – Nie zostałem uderzony – mówi arbiter. – Ale zagrożony się czułem. Trudno zresztą nie czuć się zagrożonym.
Za to w załączniku do protokołu czytamy. – Przed uderzeniem uchroniła sędziego ucieczka, a następnie interwencja piłkarzy Witonianki.
To jednak nie wszystko, bo dalej czytamy. – W tej samej chwili na plac gry wkroczył kibic, który zaatakował sędziego od tyłu i zaczął go dusić. Po chwili sędzia uwolnił się z uchwytu i zakończył zawody. Po tym fakcie sędzia wraz z zawodnikami zgromadzili się na środku boiska i wspólnie opuścili prac gry.
– Za to kierownik Startu Dawid Saj, tak całą sytuację. – Patrząc na spotkanie, arbiter nie popełnił poważnych błędów. Podejmował trafne decyzje. W 32minucie ukarał zawodnika gospodarzy czerwoną kartką. Słuszna decyzja. Potem była jeszcze jednak czerwona kartka dla Witonianki. Jeśli chodzi o zajście z 78 minuty, na początku zawodnik drużyny gospodarzy powiedział, po faulu do sędziego „jeżeli dasz mi żółtą kartkę będzie w porządku, a jeżeli czerwoną będzie w ryj”. Sędzia pokazała czerwoną kartkę. Zawodnik agresywnie ruszył w stronę arbitra. Rozpoczęła się szamotanina. Inny zawodnicy Witoni zaczęli go odciągać. Oddał opaskę kapitana, zszedł z boiska, lecz znowu się nań pojawił i zaatakował arbitra, który ratował się ucieczką. Potem najprawdopodobniej ojciec kapitana Witoni od tyłu zaszedł sędziego i zaczął go dusić. Sędzia wyrwał się z uścisku, odbiegł na bok i odgwizdał koniec spotkania. Myśmy nawet chcieli dokończyć mecz. Przyjechał prywatnym samochodem policjant i powiedział, że bierze to na siebie, że rozwiąże sprawę. Podpisałem protokół. Gospodarze nie podpisali.
– Nie ma co opowiadać – twierdzi za to trener Startu Damian Gamus. – Zresztą siedziałem na ławce rezerwowych w drugim końcu boiska. Tak, kapitan Witonianki coś tam wymyślał sędziemu, krzyczał. Ot, tyle.
– Lepiej to zostawić – mówi z kolei rozgoryczony trener Witonianki Michał Włodarczyk. – Nasz kapitan to spokojny i ułożony chłopak. Ma 33 lata i rodzinę. Puściły mu nerwy. To pierwszy taki jego wybryk. Co tu mówić, niesmak jest.
W najbliższy czwartek, jak mówi kierownik biura Łódzkiego Związku Piłki Nożnej Adam Kaźmierczak, Wydział Gier podejmie decyzję co z krewkim zawodnikiem Witonianki. Kara będzie – na 100 procent.
O wydarzeniach w Witoni także w środowym wydaniu „Polski Dziennika Łódzkiego”.
Wyjazd reprezentacji Polski z Hanoweru na mecz do Hamburga
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?