Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Ten policjant często bił i zostawiał ludzi w lesie". Szokujące informacje z Piątku (ZDJĘCIA)

Joanna Kaźmierczak
Joanna Kaźmierczak
Dariusz Gabryelski
Dariusz Gabryelski
Przed posterunkiem policji w Piątku wciąż płoną znicze.

- Przecież tak się nie traktuje nawet zwierząt, a co dopiero ludzi. To szokujące, że takiej zbrodni dopuścili się policjanci – mówi kobieta, którą spotkaliśmy z dzieckiem na placu zabaw obok komisariatu.
Przed posterunkiem policji w Piątku wciąż płoną znicze. - Przecież tak się nie traktuje nawet zwierząt, a co dopiero ludzi. To szokujące, że takiej zbrodni dopuścili się policjanci – mówi kobieta, którą spotkaliśmy z dzieckiem na placu zabaw obok komisariatu. fot. Joanna Kaźmierczak
Od śmierci 30-letniego Marcina minęły prawie dwa tygodnie, ale nadal jest to najważniejszy temat w mieście, który do tej pory by znany tylko z tego, że leży w samym środku Polski. W sprawie śmierci mężczyzny aresztowano tymczasowo dwoje policjantów. - Dopiero teraz czujemy się bezpieczniej, bo wiemy, że ten policjant jest w areszcie. To jakiś psychopata. Zawsze był wulgarny i agresywny. Tacy ludzie nie powinni służyć w policji – mówi jeden z mieszkańców Piątku. Więcej informacji w galerii.

Tragedia w Piątku. Nie żyje 30-letni mężczyzna

Sąd aresztował w sobotę, 10 kwietnia na trzy miesiące 33-letniego policjanta i 35-letnią policjantkę z komisariatu w Piątku. Oboje są podejrzani w sprawie śmierci 30-letniego mieszkańca tego miasta, którego ciało znaleziono w Wielką Sobotę w lesie w Janowicach, kilka kilometrów od Piątku. Dzień wcześniej około godziny 23 ci właśnie policjanci interweniowali w jego mieszkaniu w związku z awanturą, którą wszczął pod wpływem alkoholu. 30-latek mieszkał tam z matką i starszym o pięć lat bratem. Obaj pracowali dorywczo.

Policję wezwała matka. Przebieg interwencji jest teraz szczegółowo wyjaśniany przez śledczych. 33-letniemu funkcjonariuszowi postawiono zarzut przekroczenia uprawnień i spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego następstwem była śmierć pokrzywdzonego, a także bezprawnego pozbawienia wolności 30-latka oraz naruszenia nietykalności cielesnej jego brata. Policjantowi grozi za to kara dożywotniego pozbawienia wolności.

Natomiast 35-letnia funkcjonariuszka podejrzana jest o niedopełnienie obowiązków służbowych, narażenie pokrzywdzonych na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a także o poświadczenie nieprawdy w notatniku służbowym i poplecznictwo. Grozi jej do pięciu lat więzienia.

- Tego dnia Marcin kłócił się z mamą i ona zadzwoniła na policję - mówi Łukasz Kaźmierczak, brat zabitego 30-latka. - Wkrótce emocje opadły, a Marcin położył się w naszym pokoju na materacu i zasnął. Policja przybyła do mieszkania pół godziny po awanturze. Weszli do środka, a wtedy policjant wpadł w jakiś szał i zaczął kopać leżącego Marcina. Prosiłem go, aby przestał, przecież on spał i już się nie awanturował. Nie pomogło. Policjantka w tym czasie stała w przedpokoju i się przyglądała. Marcin nie mógł złapać oddechu. Usiadł, a policjant złapał go za włosy i wyciągnął na klatkę schodową. Brat zdążył tylko założyć klapki. Wtedy widziałem go ostatni raz. Usłyszeliśmy jeszcze jakiś huk na klatce. Pomyśleliśmy, że zabiorą brata do komisariatu na dołek i gdy wytrzeźwieje, to do nas wróci...

Niestety tak się nie stało. Policja nawet nie poinformowała rodziny o śmierci Marcina. Blok, w którym mieszkał Marcin, jest oddalony zaledwie 200 m od komendy. To osiedle, jakich tysiące w Polsce. Kilka bloków, sklep, plac zabaw i pizzeria.

Zwłoki znaleziono następnego dnia w lesie

Śledczy nie chcą zbyt wiele mówić w tej sprawie. Wiadomo, że ciało 30-latka w lesie pod Piątkiem (rano w Wielką Sobotę) znalazł mieszkaniec sąsiedniej wsi. Teraz leżą w tym miejscu tylko gumowe rękawiczki. Pewnie zostawił je policyjny technik. Jedni mieszkańcy opowiadają, że denat miał połamane żebra, inni mówią o pękniętej śledzionie.

- Zwłoki były ubrane. Klapki leżały po obu stronach polnej drogi. Nie widziałem siniaków, ani ran kłutych. Na ustach była krew. Wiedziałem, że znam tego człowieka, ale byłem w takim szoku, że dopiero później dotarło do mnie, że to Marcin. Chodziliśmy razem do klasy - mówi mężczyzna, który znalazł ciało.

Co wykazała sekcja zwłok?

- Sekcja zwłok wykazała, że prawdopodobną przyczyną śmierci były rozległe obrażenia wewnętrzne, które mogły zostać spowodowane działaniem innych osób - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

"Ten policjant miał taki zwyczaj: Pobić i zostawić w nocy w lesie"

Koledzy zmarłego twierdzą, że Marcin nie był pierwszą osobą, która została pobita przez tego funkcjonariusza. Powód? Najczęściej chodziło o picie alkoholu w miejscu publicznym i awantury domowe.

- Miesiąc temu zostałem pobity przez tego policjanta, ale na komisariacie. Próbowałem nawet to nagrać, ale zniszczył mi telefon. Do tej pory mam ślady na ciele po pobiciu (mężczyzna pokazuje siniaki w okolicach miednicy). Mogę przedstawić co najmniej 20 osób, które zostały pobite i wywiezione do lasu przez tego gliniarza. Później musiały wracać pieszo do domu. On miał taki zwyczaj. Pobić kogoś i zostawić w nocy w lesie - mówi 29-letni Sebastian, kolega zmarłego.

- Ten policjant był jakiś nadpobudliwy. Z innymi funkcjonariuszami z Piątku nigdy nie mieliśmy takich problemów. Wypisywali nam mandaty za picie i odjeżdżali. Natomiast ten, jak widział, że siedzimy na ławce, to już się krzywo patrzył, potrafił podejść, kopnąć i wylać piwo. Inni policjanci odwracali wtedy wzrok. Ostatnio jednak nawet ta aresztowana policjantka, która chodziła z nim na interwencje, stała się agresywna. Jakiś czas temu pokłóciłem się z bratem i uderzyłem go, a on wezwał policję. Przyjechał ten funkcjonariusz razem z tą policjantką. W domu mnie skopali. Ten policjant już wcześniej kilkukrotnie wywoził mnie do lasu i tam bił. Byłem pobity w lesie w Goślubiu, Michałówce i Witowie. Później w nocy wracałem do domu w Piątku piechotą - twierdzi 27-letni Ryszard.

Policja ostatnio pochwaliła Kamila C.

Dwa dni przed zatrzymaniem policja pochwaliła oskarżonego funkcjonariusza. W komunikacie do mediów napisano, że mł. asp. Kamil C. i asp. szt. Sebastian Kieliszek, kierownik posterunku w Piątku, razem ugasili płonące auto, a dzięki ich bohaterskiej postawie ogień nie przeniósł się na budynki gospodarcze. Dołączono do tego zdjęcie obu mundurowych z mł. insp. Zbigniewem Gruszczyńskim, komendantem powiatowym policji w Łęczycy.

Więcej szokujących faktów znajdziecie Państwo w galerii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na leczyca.naszemiasto.pl Nasze Miasto