Nie przesadza się starych drzew - wywiad z ks. Janem Dobrodziejem

W czerwcu przestanie ksiądz być proboszczem na swojej parafii. Ale nie oznacza to chyba końca księdza posługi?

Skończyłem 75 lat i każdy ksiądz w tym wieku ma obowiązek złożyć rezygnację z urzędu proboszcza, co też uczyniłem. Nie będę już proboszczem, ale będę rezydentem na tej parafii. 

Co to oznacza?

Dalej będę czynił posługę duszpasterską, dopóki mi na to zdrowie pozwoli. Będę odprawiał msze święte i pogrzeby, będę sprawował sakramenty święte. Będę spowiadał. Chciałem tu zostać i prosiłem o to biskupa. Starych drzew się nie przesadza pod koniec życia, no chyba, że są niedołężne i potrzebują opieki i troski. Ja jeszcze czuję się dobrze. 
Spędził tu ksiądz blisko 30 lat...

Przyszedłem tu w trzy lata, po tym, jak powstał kościół i można powiedzieć, że zbudowałem go od podstaw. a łatwo nie było. Miałem np. problem z inżynierem, który uważał, że to jest jego prywatny plac budowy, czy z wypożyczeniem dźwigu od KPB, by zrobić dach. Były też naciski ze strony partii. Przyszedł raz człowiek, który zaproponował likwidację mszy za ojczyznę. Tłumaczyłem mu, że ludzie ci modlą się w takiej czy innej intencji i nie jest to żadna propaganda przeciwko władzy. Zaproponowałem mu też, żeby dał datki na budowę kościoła, a ja pomodlę się za PZPR i jego partię. Powiedział, że nie może tego zrobić, a ja powiedziałem, że nie mogę zlikwidować mszy. Zaprosiłem go na kolejne spotkanie, ale już nie przyszedł.

Jest ksiądz zżyty z kutnowskim środowiskiem?

Mam tu przyjaciół, znajomych i znam wielu życzliwych ludzi, którzy pomagali przy budowie kościoła. Jestem też kapelanem brydżystów, policjantów, myśliwych i wędkarzy. Organizuję mecze pomiędzy księżmi i policją. Lubię to środowisko.