Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

KES w Wodzisławiu Śl. czyli pracuj i się nie odzywaj? "Atmosfera jest fatalna"

Arkadiusz Biernat
Arkadiusz Biernat
Krzyk, wulgarne odzywki i nieuzasadnione - zdaniem naszych rozmówców - pretensje ze strony brygadzistek. Nie wszyscy są zadowoleni z traktowania w pracy w czeskiej firmie KES w Wodzisławiu Śl. I odchodzą. Część zniesmaczonych pracowników podzieliło się opiniami na temat atmosfery w pracy. Władze czeskiej firmy odpierają zarzuty. - Nikt do tej pory nie zgłaszał uwag – słyszymy.

Od października 2018 roku czeska firma KES działa przy ul. Pszowskiej w Wodzisławiu Śl. Nieprzypadkowo przedsiębiorstwo zajmujące się m.in. produkcją systemów oświetleniowych na potrzeby przemysłu samochodowego wybrało Polskę. Do chwili otwarcia swojej fabryki niedaleko Starostwa Powiatowego zatrudniało około pół tysiąca Polaków, którzy codziennie dojeżdżali do głównej siedziby we Wratimowie. Dlatego Czesi postanowili zainwestować po naszej stronie granicy.

Od początku roku do naszej redakcji zaczęły dochodzić sygnały niezadowolonych pracowników. Narzekano na traktowanie, nierówności w wypłatach. - Atmosfera jest fatalna. Wiele osób się zwalnia z tego powodu. Inne są zwalniane, bo się odzywają – słyszymy.

Porozmawialiśmy z kilkoma osobami, które pracowały w KES (niektóre z nich w trakcie rozmów były jeszcze pracownikami firmy). Część postanowiła sama odejść, innym podziękowano w – ich zdaniem - niejasnych okolicznościach. Chroniąc ich prywatność zmieniliśmy w wypowiedziach imiona (dane do wiadomości redakcji). Podkreślają, że takie traktowanie nie spotyka wszystkich. Jednak osób, które tego doświadczają w ich przekonaniu nie jest mało.

Kierownictwo KES odpierają zarzuty i przedstawiają swoje stanowisko w tej sprawie.

Za naukę potrącanie z wypłaty

Pani Barbara nie ma wątpliwości, że była niesprawiedliwie traktowana.

- Pierwszy miesiąc w pracy przeznaczony był na naukę. To oznacza, że nie miały być pokazywane tzw. czerwone kartki, które oznaczają źle wykonaną pracę i potrącenie 50 zł z wypłaty. Było jednak zupełnie inaczej. Już pierwszego dnia otrzymałam ostrzeżenie. W pierwszym miesiącu było ich bodaj 5, to 250 zł mniej na wypłacie. Nie tak się umawialiśmy

– słyszymy.

Zwraca uwagę na zachowanie brygadzistek (ten zarzut powtarza się od innych osób).

- Zawsze pretensjonalny ton, czasem agresywny. Do tego obgadywanie pracownika tuż za jego plecami wydawało się normą. Słyszał to nie tylko pomawiany, ale także osoby stojące wokół. Raz usłyszałam: "Obserwuję ciebie, uważaj sobie". Co to w ogóle ma znaczyć? Przerzucana ze stanowiska na stanowisko dawałam radę, widziałam przecież jak pracują inne osoby. Ale zawsze tak długo szukały, żeby coś znaleźć. Po prostu typują sobie "ofiarę" i potem taką osobę gnębią. Praca, jak praca. Trzeba zrobić jak najlepiej swoje, pieniądze są wówczas dobre. Ale w takiej atmosferze nie da się pracować. Nie mogłam spać, taki towarzyszył stres. Żołądek ściśnięty i zastanawianie się, co dzisiaj będzie nie tak?

– dodaje rozmówczyni z 20-letnim stażem, która złożyła wypowiedzenie.

Dodaje, że czasem nie brakowało wulgarnego słownictwa. - Kur..., umiesz to lepiej zrobić? - miało paść kiedyś na zmianie.

- Usłyszałam, że są fajne zarobki. Zatrudniłam się w październiku. Nie pracuję tam od stycznia. Ale tego nie żałuję, bo nie wytrzymałabym psychicznie. Szukanie ofiar wśród pracowników. Kiedy wyrabiałam normy, byłam od razu przerzucana na inne stanowisko. Tylko po to, żebym się nie sprawdziła, żebym nie wyrabiała norm, żeby był pretekst do wyrzucenia mnie z pracy. Wiadomo, że najpierw należy poznać specyfikę roboty, a to nie jest łatwe. Radziłam sobie. Szukając haka na człowieka potrafią brygadzistki bezczelnie patrzeć się jednej pracownicy na ręce. Kto może pracować w takich warunkach? Przed zwolnieniem przez dwa miesiące czułam, że jestem pod "lupą". Dlaczego, bo postawiłam się za koleżankę, która niesłusznie została posądzona o coś, czego nie zrobiła Słyszałam, że mnie obserwują. Pracy nie utrzymają tam osoby, które walczą o swoje i pytają. Pracowałam za komuny i nie było takiej atmosfery

– opowiada pani Ewelina.

I dodaje. - Do tego słychać było przekleństwa po czesku, pokrzykiwanie. Brak kultury. Nawet słowem nie można odezwać się do osoby obok, mimo że robota idzie, bo zaraz podchodzą i krzyczą, że rozmawiamy. A przecież to nie pogawędki o rodzinie, tylko o pracy, tłumaczymy sobie często jak coś zrobić, żeby np. nie wołać brygadzistki, bo to znowu jest problem dla nich. Mimo, że na początku słyszeliśmy: "Jak jest problem, wołajcie, pomożemy". W praniu wyszło zupełnie co innego.

Pani Karolina do Wodzisławia Śl. przeniosła się po pół roku stażu we Wratimowie w Czechach. - Praca była ok, atmosfera też. Przenosiny do Wodzisławia Śl. wydawały się naturalne. Bliżej domu, krótszy dojazd. Ale to zupełnie dwa inne zakłady.

Jedna z brygadzistek podchodzi i mówi: "rób szybciej", zaraz druga podchodzi: "rób wolniej i dokładniej". To się nie trzyma kupy. To szybciej czy wolniej? Jakiś obłęd. Norm nie zawsze można było wyrobić, bo się psuły maszyny. I nawet w takim przypadku problemem było to, że ktoś się do kogoś odzywa. Stać na baczność i się nie odzywać. Do tego obgadywanie majstrowych za plecami

– tłumaczy.

Część osób zarzuca, że pracodawca zachowywał się nie fair wobec pracowników.

- Pracowałem na okresie próbnym na magazynie. Wszystko przygotowywałem, szkoliłem pracowników. Dwa dni przed końcem umowy zapewniano mnie, że umowa zostanie przedłużona. W czwartek od szefa słyszę, że nie ma sprawy i umowa zostanie przedłużona. A w piątek o 14 przychodzę i słyszę że mam się pakować. Wcześniej majstrowa myślała, że chyba jestem głupi i nie rozumiem nic z czeskiego. Była inwentaryzacja. Przy około 20 osób wyzywała mnie: gej, pedał nierób. Dla niej normalny było powiedzieć do kogoś ty ch..., kut...". Niby takie żarty. Fakt, poszliśmy z tym do kierownika. Po jakimś czasie wróciła do Wratimowa

- mówi Błażej.

- Kadrowa przyniosła protokół powypadkowy. Skręciłam nogę z powodu nierówności w wylewce. Było napisane, że o podwiniętą wykładzinę. Była normalnie rozłożona, ale pod nią była nierówność. Chciano zmienić przyczyny wypadku. Powiedziałam, że nie podpiszę albo wniosę uwagę. Dopiero potem zmieniono zapis. Dodam, że taka nierówność została przyjęte przy odbiorze obiektu...

- tłumaczy z kolei pani Dorota.

Wszyscy rozmówcy powtarzali w rozmowach zarzut dotyczący nierówności w pensjach. Pracownicy próbowali dowiedzieć się, jak wygląda sposób naliczania wypłat. Dopiero po licznych prośbach doszło do spotkania z osobami odpowiedzialnymi i kierownictwem zakładu. Osoba, która najwięcej pytała... została wkrótce potem zwolniona.

- Zostałam zwolniona, bo pytałam o sposób naliczania wypłat. Chciałam, żeby ktoś w końcu mi to wytłumaczył. Była osoba co zapracowała za 600 zł, a dostawała ponad 1000 zł. Nie rozumiałam tego, podobnie inne osoby. To żadna zazdrość. Po prostu ja i inni pracownicy chcieliśmy wiedzieć, z czego to wynika. Niech sobie inni zarabiają nawet dwa i trzy razy więcej ode mnie. Najważniejsze, żeby wszystko było jasne i klarowne. Wiedziałam, że mnie zwolnią po tym spotkaniu. Później usłyszałam w firmie "trzeba było siedzieć cicho" – podkreśla.

KES: Nikt nie zgłaszał uwag

Za pomocą mejla przekazaliśmy kierownictwu KES relacje rozżalonych osób. W odpowiedzi czytamy m.in. „przedstawione relacje są nieprawdzie oraz naruszające dobre imię firmy”.

- Pragnę z całą stanowczością podkreślić, że żaden z pracowników zatrudnionych w firmie Kes Poland sp. z o.o. nie zgłaszał uwag, ani zastrzeżeń do warunków pracy panujących w zakładzie. Dodatkowo żaden z pracowników nie skarżył się na nierówne traktowanie w zatrudnieniu, czy też na panującą w zakładzie pracy atmosferę. Zapewniam Pana, że gdyby pojawiły się jakiekolwiek zastrzeżenia ze strony pracowników, to zostałyby wdrożone odpowiednie i adekwatne działania

- odpowiada Petr Kania, Kierownik Działu Produkcji i Logistyki w KES w Wodzisławiu Śl.

Podkreśla, że KES Poland jest częścią austriackiego koncernu ZKW Group Gmbh, gdzie obowiązują jednolite, międzynarodowe standardy i wartości. - Każdego pracownika, dostawcę czy klienta traktujemy z szacunkiem oraz należnym zaufaniem. Staramy się aby dla każdego pracownika warunki pracy były komfortowe i atrakcyjne – słyszymy

Kategorycznie zaprzeczył, aby istniały jakiekolwiek nierówności w wynagradzaniu pracowników. Dodał, że w zakładzie pracy, tak jak w większości zakładów produkcyjnych stosowany jest akordowy system wynagradzania, który zależny jest od wypracowanych przez pracowników norm. W ogólnodostępnym regulaminie wynagradzania została określona stawka akordowa oraz normy pracy. W zależności od wypracowanych norm, a tym samym od osiągniętych przez pracownika wyników, stawka za jedną roboczogodzinę może różnić się nawet o kilka złotych.

- Dlatego też, jeżeli jeden z pracowników osiąga 90 proc. normy, a drugi 120 proc. normy, to należne pracownikowi wynagrodzenie może różnić się nawet o kilkaset złotych. Różnice w wysokości należnego wynagrodzenia są zależne jedynie od osiąganych przez pracowników wyników pracy. Wskazuję również, że dla jasności co do sposobu wyliczania wynagrodzenia, w zakładzie pracy zostało zorganizowane spotkanie dla wszystkich pracowników, na którym zostały wyjaśnione wszelkie wątpliwości i rozbieżności w tym zakresie – dodaje Petr Kania.

Podkreślił, że w zakładzie pracy w dniach od 21 lutego do 1 marca 2019 r. miała miejsce zwyczajowa kontrola Państwowej Inspekcji Pracy, która nie wykazała nieprawidłowości w zakresie sposobu wynagradzania pracowników, czy też naliczania im wynagrodzenia. Wskazuje również, że zgodnie z austriackimi standardami w Kes Poland często odbywają się również wewnętrzne audyty, które mają na celu stałe poprawianie warunków bezpieczeństwa i higieny pracy, a także przestrzeganie wszelkich przepisów prawa, zasad i regulacji zgodnych z ZKW Group Gmbh.

- Odnosząc się do przedstawionych przez Pana zarzutów o niewłaściwym traktowaniu pracowników przez team leaderów, chciałbym wskazać, że zgodnie z naszym regulaminem pracy wszelkie działania lub zachowania uznawane w kodeksie pracy za mobbing w stosunku do innych pracowników, traktowane jest jako ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych, co w tym wypadku skutkuje rozwiązaniem umowy o pracę z winy pracownika bez wypowiedzenia. Zapewniam Pana, że nasi team leaderzy nie tylko dbają o rozwój pracowników, ale również rozumieją spoczywające na nich obowiązki. Osoby te są wybierane spośród zatrudnionych już pracowników. Od team leaderów wymaga się przede wszystkim dobrej współpracy z pozostałymi pracownikami i gdyby pojawiły się jakiekolwiek informacje o przekraczaniu przez nich kompetencji, to zostałyby wyciągnięte odpowiednie konsekwencje

– zaznacza Petr Kania.

Zaznaczył, że KES na lokalnym rynku pracy jest nowym zakładem produkcyjnym, który stale się rozwija i modernizuje. Początkowo w firmie zatrudnionych było 40 osób, a obecnie ponad 100. „Liczba pracowników jest systematycznie zwiększana, co świadczy o atrakcyjności pracodawcy” - czytamy.

Zaznacza, że każdy pracownik ma prawo do krytyki pracodawcy, czy też wyrażania swojego niezadowolenia.

- Nasi pracownicy mogą zgłaszać wszelkie wątpliwości zarówno bezpośrednio do przełożonych jak i anonimowo. Jesteśmy otwarci na konstruktywną krytykę i sugestie. Dlatego z należytą uwagą przeanalizowaliśmy ujawnione przez Pana krytyczne głosy i anonimowe relacje byłych pracowników, jednakże w dalszym ciągu uważamy, że nie ma podstaw do stwierdzenia jakichkolwiek naruszeń – kończy Petr Kania.

Obawialiśmy się utraty pracy

Osoby z którymi rozmawialiśmy nie zgłaszały uwag w czasie pracy w KES, bo ze względu na atmosferę, sposób traktowania, obawiały się zwolnienia. - Jeżeli w naszą stronę odzywano się czasem nawet w wulgarny sposób, to oczywiste jest, że się obawialiśmy zgłaszać. Przykład jednej z pań jest dobitny. Chciała się dowiedzieć, w jaki sposób były naliczane wypłaty, to potem została zwolniona. Z rodziną na utrzymaniu nie można się narażać... - słyszymy.

Dodają, że nagłaśniając sprawę chcą zmienić atmosferę w firmie, aby inne osoby nie spotkało takie traktowanie.

Pracujecie bądź pracowaliście w firmie KES? Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto