Sprawa wyszła na jaw, gdy okazało się, że ludzie mają zablokowane konta, a do ich domów puka komornik upominając się o spłatę należności.
- Sami sobie jesteśmy winni - mówią dziś poszkodowani. - Zaufaliśmy tym paniom. Przecież one wychowały się w Dąbrowicach, chodziły do szkoły, wiele lat pracowały w banku. Wydawały się bardzo wiarygodne. Niestety, zostaliśmy nabici w butelkę.
Mechanizm działania pracownic banku był podobny, choć w każdym przypadku nieco go modyfikowały.
- Znam kobiety ze szkolnej ławy - mówi pan Paweł. - Poprosiły, abym im pomógł, bo są w trudnej sytuacji materialnej. Chciały, abym zaciągnął dla nich kredyt na 12 tysięcy złotych. Przygotowały mi kilka umów z bankiem, na mniejsze kwoty. One żyrowały mój kredyt i miały go spłacać. Już w grudniu 2010 roku pojawił się problem, bo rata 1.700 zł nie wpłynęła na konto. Poprosiły, abym zapłacił tę ratę za nie, a one wkrótce oddadzą mi pieniądze. W marcu zapłaciłem kolejną ratę w wysokości 1.700 zł.
Pan Paweł prowadzi 5-hektarowe gospodarstwo rolne. Jak mówi, dopiero, gdy sprawdził wszystkie konta, okazało się, że suma jego kredytów dla obu pań sięgnęła aż 26 tys. zł.
- Mój błąd, nawet nie czytałem przygotowanych przez nie umów. Zawierzyłem im, a dziś po nocach nie mogę spać - mówi mężczyzna. - Chodzę skołowany, chyba będę musiał sprzedać ziemię, aby spłacić należności. Moją sprawą zajęła się siostrzenica, która pracuje w kancelarii adwokackiej.
W podobny sposób dwie pracownice banku naciągnęły żonę pana Czesława.
- Dyrektorka i jej pracownica z banku poprosiły mnie o pomoc finansową - mówi kobieta. - Okazało się, że mogę wziąć kredyt 10 tys. zł na jedną panią i 16 tys. zł na drugą. Oczywiście wszystko było przygotowane w kilku umowach. Trochę mnie to zaskoczyło, bo gdy wcześniej chciałam wziąć 2 tys. zł pożyczki, to ten bank mi odmówił. Ale widać tym razem było to możliwe. Obie panie były żyrantami, ale co ciekawe, wśród żyrantów była też inna osoba.
- Dotarły do nas niepokojące sygnały, dlatego też poleciliśmy objęcie tego oddziału banku monitoringiem - mówi Wiesława Gajewska, członek zarządu Banku Spółdzielczego w Krośniewicach. - O szczegółach nie mogę mówić, są to sprawy objęte tajemnicą bankową. Niemniej zarząd banku kierując się zasadami ostrożnego działania wszczął wewnętrzne postępowanie wyjaśniające oraz zwrócił się do audytu banku zrzeszającego o wdrożenie kontroli.
Strach przed odpowiedzialnością prawną sprawił, że pracownice banku już oddały pieniądze wraz z odsetkami obu panom. Poszkodowanych przez nie jest jednak więcej.
Czekamy na informacje od Czytelników. Piszcie na adres [email protected] lub komentujcie na stronie www.kutno.naszemiasto.pl
W naszym Kalendarzu nie ma imprezy, na którą się wybierasz? Powiadom nas!
Byłeś świadkiem ciekawego wydarzenia? Wyślij artykuł i zdjęcia!
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?