Nie można wyjść z dzieckiem na spacer, nie da się żyć - mieszkańcy ul. Południowej w Wolborzu, a także pobliskiego Polichna mają dość smrodu, jaki promieniuje od kanału ściekowego przepływającego przez wieś. - To teraz taka "smródka" - mówią.
Problem pojawił się w kwietniu. W maju zmęczeni fetorem ludzie napisali do urzędu miejskiego, a ten do spółki Piotrkowskie Wodociągi i Kanalizacja, bo ścieki płyną z Piotrkowa, z modernizowanej oczyszczalni.
W inwestycji też tkwi przyczyna problemu, bo modernizacja spowodowała wyłączenie jednego ciągu technologicznego, a to - pogorszenie się jakości ścieków.
Przez trzy miesiące ludzie czekali na działanie. Smród się nasilał, a woda w kanale zaczęła przypominać zawiesinę.
- W tamtym roku woda była tak czysta, że kamienie było widać na dnie - mówi Aneta Cieśliczka. - Teraz jest czasem jak kisiel, a przy tym smrodzie nie da się nic robić.
Mieszkańcy Wolborza cierpliwość stracili na koniec lipca, gdy smród w połączeniu z wysokimi temperaturami był już nie do zniesienia.
Napisali m.in. do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Zaczęły się kontrole, do tego okazało się, że ścieki zanieczyściły sąsiadujący z kanałem prywatny staw.
- Wcześniej w tym stawie były ryby, a wokół pełno wędkarzy, a teraz ani jednego - denerwuje się kolejna mieszkanka Południowej.
Pod koniec lipca wodzie w kanale przyjrzeli się inspektorzy z WIOŚ. Pobrali próbki, a mieszkańcy nabrali nadziei, że coś się zacznie dziać.
I zaczęło. Już pierwsze oględziny i badania prób potwierdziły, że ścieki i w Polichnie, i na wylocie do Moszczanki są niewystarczająco oczyszczone, mętne i bardzo cuchną. Potem, jak wynika z badań WIOŚ, było gorzej - "wstępna ocena jakości ścieków wykazała przekroczenia dopuszczalnych stężeń zanieczyszczeń określonych w pozwoleniu wodnoprawnym oraz nieuzyskanie minimalnego procentu redukcji zanieczyszczeń azotu ogólnego i fosforu ogólnego". Na wyniki kolejnych badań WIOŚ czeka i od nich uzależnia dalsze kroki.
Jak w piśmie do UM w Wolborzu zapewnia prezes PWiK Michał Rżanek, działa też jego spółka. Stan wody w kanale jest i będzie monitorowany, a wcześniej spryskano skarpę rowu mikroorganizmami.
Jak tłumaczy, sytuacja pogorszyła się latem, bo "wysokie temperatury i wydłużony czas zatrzymania ścieków w kolektorze odprowadzającym ścieki do zbiornika, spowodował wtórne zanieczyszczenie ścieków oczyszczonych".
Zdaniem WIOŚ i PWiK, obecnie powodem smrodów jest zanieczyszczony wcześniej staw. Fetor powodują rozkładające się ścieki, które dostały się tu z kanału. Po interwencji WIOŚ, pracownicy PWiK zamknęli odpływ cuchnącej cieczy ze stawu do kanału.
Ludzie nie wierzą w tę wersję, bo widzą, że staw jest czyszczony. Ich zdaniem powód smrodów to kanał ściekowy.
- To absurd, że w polach ten kanał jest zakryty, a tu, gdzie są domy, otwarty - zauważa Aneta Cieśliczka i zapowiada kolejne pisma, m.in. w sprawie zakrycia kanału.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?