Było już grubo po północy, kiedy ponad 13 tys. kibiców oraz wiele gwiazd show-biznesu zgromadzonych w łódzkiej hali Atlas Arena doczekało się czwartej w karierze byłego mistrza świata strongmanów walki w formule MMA. Dla Pudziana najważniejszej, bo druga porażka z rzędu (w maju Polak łatwo uległ w USA Timowi Sylvii) mogła oznaczać nawet rychły koniec jego przygody w ringu.
A przecież rywalem "Dominatora" w Łodzi był słynący z piorunującego ciosu były bokser Eric Esch (12 zwycięstw i 7 porażek w MMA), dla którego podczas piątkowego ważenia zabrakło skali na wadze. Wskazówka zatrzymała się na 200 kg, a kiedy w sobotę zdjął koszulkę rozmiaru XXXXXXL, widzom ukazały się zwały tłuszczu. Przy człowieku bez szyi lżejszy o 80 kg Pudzian wyglądał jak szczupak przy wielorybie.
Jak się szybko okazało to nie kilogramy w MMA odgrywają największą rolę, lecz taktyka, spryt i umiejętności, nad czym Pudzian pracował przez ostatnie cztery miesiące. W sobotę decydujące okazały się dwa pierwsze atuty. Skupiony i skoncentrowany Polak, do tego niesiony głośnym dopingiem łódzkiej publiczności, od początku dobrze wiedział co robić – unikać cepów Amerykanina i jak najszybciej powalić go na ziemię. Udało się to już w 40 sekundzie, kiedy o wiele szybszy od rywala Pudzianowski atakiem na nogę położył go na deski i rozpoczął dzieło zniszczenia Escha. Wijący się jak ziemniaczana stonka Amerykanin nawet nie próbował się bronić. A Pudzian przy owacji na stojąco bił, bił i bił. Okładał rywala 35 sekundy, aż sędzia zakończył pojedynek.
Bez wątpienia była to najlepsza walka w wykonaniu Pudzianowskiego. Szczęśliwy strongman dziękował po niej łódzkiej publiczności. – Dziękuję wam! Przez tyle lat dopingowaliście mnie w starej hali w strongmanach i dziś też nie zawiedliście – mówił szczęśliwy. "Butterbean" przyznał, że Mariusz jednak nie uderza jak dziewczyna, tylko potrafi dobrze przyłożyć.
* * * * *
Na ringu zarobił już milion
Choć Mariusz Pudzianowski ma za sobą dopiero cztery walki w formule MMA, na jego koncie jest już milion złotych zarobiony na ringu. Za sobotni pojedynek z Erikiem Eschem były strongman zainkasował 300 tys. zł. To o 100 tys. więcej niż za walkę z Najmanem i o 50 tys. niż z Japończykiem Yusuke Kawaguchim. Do tego trzeba doliczyć 110 tys. dol. (ok. 330 tys. zł) za starcie z Timem Sylvią.
Sobotni rywal Pudziana dostał 90 tys. zł, Saleta 80 tys., a Najman 50 tys. (całość przekazał na cele charytatywne).
* * * * *
Saleta był już na deskach i... wygrał
Walka Pudzianowskiego z Eschem nie była jedynym ciekawym starciem podczas sobotniej gali w Łodzi. Ogromne emocje wzbudzało też starcie pałających do siebie niechęcią Przemysława Salety i Marcina Najmana. Ten drugi, powitany w Łodzi gwizdami, wyciągnął wnioski z porażki z Pudzianem i precyzyjnymi ciosami szybko powalił na deski byłego mistrza Europy. Mimo to nie potrafił zakończyć walki, co po chwili zrobił Saleta, który, będąc na górze i dusząc rywala, zmusił Najmana do poddania się.
– Mam dla Marcina nagrodę pocieszenia. Temu playboyowi mój sponsor ufunduje paczkę prezerwatyw – mówił mocno poobijany Saleta, dla którego była to ostatnia walka w karierze.
– Ja się czuję zwycięzcą. A Przemek gada takie głupoty, bo dostał nieźle po głowie i mogło się tam nieźle zakotłować – ripostował Najman.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?