Było sobotnie popołudnie. Dochodziła godzina 17. Młodszy kapitan Tomasz Bednarek, oficer operacyjny na stanowisku kierowania, odebrał telefon. Starszy mężczyzna, drżącym głosem prosił o pomoc w ratowaniu wnuczki. - Mówił nerwowo i dość chaotycznie, ale można było zrozumieć, że dusi się dziecko - mówi Tomasz Bednarek.
Reakcja strażaka była natychmiastowa. Przez telefon udzielił fachowej instrukcji i spokojnie wytłumaczył, co robić z dzieckiem. 60-letni mężczyzna, słuchając wskazówek strażaka, ułożył dziecko z główką pochyloną do dołu i energicznie klepnął malucha pomiędzy łopatkami.
- Za chwilę usłyszałem, że dziecko zaczęło płakać, niebawem uspokoili się także dziadek i babcia dziecka - dodaje Bednarek. Cała akcja trwała 2 minuty i 20 sekund.
Następnie na miejsce przyjechało pogotowie, a wieczorem mężczyzna zadzwonił na straż z podziękowaniami.
Tomasz Bednarek jest doświadczonym strażakiem. W kutnowskiej straży pożarnej pracuje 23 lata i od pięciu na stanowisku kierowania. Przyznaje, że przez telefon wcześniej nikogo nie uratował, ale często brał udział w akcjach ratujących życie.
Bednarek nie czuje się bohaterem. - Od tego jesteśmy, żeby pomagać ludziom. Takich zachowań uczymy się na szkoleniach i jak widać są one bardzo przydatne. Bohaterem jest ktoś, kto ryzykuje swoje życie, aby uratować inne. Ja przekazałem tylko swoją wiedzę na temat kwalifikowanej pomocy - mówi.
Bednarek chwali też dziadka dziewczynki za to, że zachował zimną krew i zadzwonił do służb ratowniczych.
To nie był jedyny tego typu przypadek w kutnowskiej straży. W maju ubiegłego roku, w podobny sposób zachował się aspirant Jarosław Sobczyk, który przez telefon pomógł w ratowaniu czteromiesięcznej dziewczynki. - To był bardzo podobny przypadek. Dziewczynka też się dusiła i osoba, która się nią opiekowała, zadzwoniła do straży pożarnej - mówi Zdzisław Pęgowski, rzecznik prasowy PSP w Kutnie. Jego zdaniem, w takich sytuacjach okazuje się, jak ważne jest wyszkolenie i doświadczenie strażaków z działu kierowania.
- Oni pracowali kiedyś w terenie, to teraz procentuje. Brali udział w różnego rodzaju akcjach i teraz potrafią sobie takie rzeczy wyobrazić i umieją im na odległość przeciwdziałać - dodaje Zdzisław Pęgowski.
Przypadków ratowania dzieci przez telefon w województwie łódzkiem w ostatnich latach było więcej. Pod koniec grudnia 2012 r. starszy ogniomistrz Maciej Mikosiński z Zawiercia udzielił przez telefon porad mamie dwuletniego chłopca, który dusił się i z każdą chwilą ciężej oddychał.
W marcu 2012 r. życie dziecku uratował młodszy aspirant Rafał Karasiński z policji w Opocznie, który odebrał telefon od kobiety, której 1,5-roczny synek przestał oddychać. Do czasu przyjazdu karetki, policjant mówił matce co ma robić.
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?